🏏 Nie Wiem Jakiej Jestem Orientacji

orientacji w terenie. W Krakowie mieszkam od 22 lat, wystarczy że . jestem na innej dzielnicy i czuje się jak mała, zagubiona . dziewczynka która nie zna drogi do domu. Potrafię być w domu u kogoś . kilkanaście razy i dalej nie wiedzieć jak tam dojść, brak orientacji . w terenie przeszkadza w życiu codziennym, dlatego też właśnie nie Wysłany: Nie 11:40, 14 Sie 2022 Temat postu: Nie wiem jakiej ja orientacji jestem w końcu od miesiąca chodze na boks, by podziwiać muskulaturę 20 latków trenujących ciężko. spodobał mi się jeden łysy przepakowany kark z tatuażem na szyi. ciagle o nim myśle… jak się razem przebieramy to mi nos staje… po kolei każdy chłopak Przez pomidorex, niedziela o 21:39 w Gwiazdy / TV / Kino. 488 odpowiedzi. 51500 wyświetleń. x_x_x. 26 minut temu. Dwa lata temu powiedziałem rodzicom o tym że jestem gejem. Moja siostra NIE WIEM JAKIEJ JESTEM ORIENTACJI. 1. 2018-08-04, 19:53. Podobne wątki do Zmiana orientacji jak mam partnerkę?: NIE WIEM JAKIEJ ORIENTACJI JESTEM. Mam wrażenie, że nie wiem, kim jestem. Jaka dusza we mnie jest. Dużo czasu poświęcam wewnętrznej refleksji, ale nadal nie wiem, co we mnie siedzi. Nie wiem, kim jestem, nie znam swoich pasji, nie mam żadnych planów, nie znam swoich kompetencji, nie umiem dopasować się do jakiejś konkretnej grupy ludzi. Nie wiem jakim człowiekiem jestem. Zobacz 1 odpowiedź na pytanie: Jakiej jestem orientacji romantycznej? Szkoła - zapytaj eksperta (1907) hej, zaglądam w różne wątki i czytam co tam się w nich dzieje. ale chyba potrzebowałam własnego. mam ostatnio potrzebę podsumowywania, robienia dla siebie klamr kompozycyjnych. żeby iść dalej. o ile jest jeszcze jakieś dalej dla mnie. o ile to nie jest kres, granica, koniec możliwości pomocy. Był Mam problem.Nie umiem określić swojej orientacji, jestem bardzo zagubiony. Mam 19 lat i odkąd pamiętam pociągali mnie inni mężczyźni, gdy byłem mały bawiłem się raczej z dziewczynami, czasem lubiłem udawać mamę a nie tate. Hejka.. szukam dziewczyny. Nie jestem takim 100% zboczeńcem. Ale to wszystko po to żeby zachęcić dziewczyny do związku Homofobia. P { margin-bottom: 0.21cm; } Homofobia to nienawistna, wroga postawa wobec osób o orientacji homoseksualnej, która jest bardzo odporna na zmianę. Anna Golan, seksuolog, przybliża cechy oraz przykłady zachowań, którymi odznacza się homofob. Mgr Maciej Rutkowski Psychologia , Białystok. 92 poziom zaufania. Jest to tylko narzędzie, które może pomóc w zrozumieniu swojej orientacji seksualnej, a nie jej jednoznaczna ocena. Test na orientację seksualną - Skala Klein Sexual Orientation Grid (KSOG) Klein Sexual Orientation Grid (KSOG) to jedno z narzędzi, które pomagają w ocenie orientacji seksualnej. Skala ta została opracowana w latach 70. Witam. Może zacznę od tego, że jestem Kuba i mam 17 lat. Piszę na tym forum już chyba piąty raz i za każdym razem na ten sam temat, ale w pewnym sensie chcę się dowiedzieć, co na ten temat sądzą inni. Nakreślę moją sytuacją ogólnie. Jestem gejem, przynajmniej tak mi sie wydawalo do niedawna, ale 8cRonW. Witaj na - forum medyczne portalu Możesz tu poszukać porady lekarza, laryngologa, ginegkologa, stomatologa, neurologa, bądź innego specjalisty, porozmawiać o chorobach, lekach, zdrowiu, znaleźdź odpowiednią dietę. Zapraszamy do dyskusji na tematy zdrowia i urody na forum medycznym Seksuolog forum Znajdujesz się w: » Forum » Lekarze i specjaliści » Seksuolog » Sam nie wiem jakiej jestem orientacji. Forum jeruka9 (1)Offline2017-10-23 20:27Sam nie wiem jakiej jestem w tym że nie miałem nigdy kontaktów seksualwnych a widziałem wiele porno mam skłonności homo i hetero czasem milkną czasem jedne są siliniejsze a drugie słabsze nie wiem kim już jestem. porno widziałem od najmłodszych lat. czy jest jakiś test w miarę miarodajny który wyjaśni wreszcie jakej jestem orientacji pal licho moge być gejem ale chce mieć wreszcie pewność. Witam, przychodzę tutaj z moim okropnym problemem, mam 18lat skończyłem je aż tydzień temu. Od zawsze byłem w sumie pewien co do tego jakiej orientacji jestem, nigdy nie miałem myśli typu homo, nie czułem pociągu do facetów. Zaczęło się to koło 13 października, był to dzień (Nie jestem pewien czy tak było dokładnie ) w którym pokłóciłem się z moją dziewczyną w której byłem mega zakochany i jarałem się jej cialem/wyglądem na maxa, dodam tylko ze jeszcze się nie widzieliśmy, dopiero to nastąpi w niedalekim czasie, dziewczyna ta była naprawdę cudowna, po czasie dopiero dowiedziałem się że ma problemy z wyrażaniem uczuć i jest trochę taka chłodna, bolało mnie to i działało na nerwy ponieważ od zawsze jestem uczuciowy i mega się staram dbać o swoją kobietę. Ale teraz zacznijmy od tego co mi się przydarzylo, będąc w szkole siedziałem na ławce, z tego co pamiętam humoru nie miałem, byłem smutny, siedząc na tej ławce przechodził obok mnie jakiś koleś, totalnie losowa osoba która znam z widzenia, nagle dk głowy przyszła myśl a co jeżeli on lub jego penis mi się podoba, totalnie nie wiem dlaczego tak się stało, wtedy przyszło dziwne uczucie w penisie, strach, ciśnienie i mega uczucie gorąca, wtedy pomyślałem że głowa wariuje przez to że mam zły dzień. Dni tak mijaly i mijały, masturbowalem się dalej do kobiet, do mojej szczególnie i jakoś się mi mi się to życie toczyło, były często natrętne myśli że moge być gejem co mnie dołowało ale jakos dawalem radę, nagle nadszedł dzień w którym mój popęd do mojej dziewczyny innych kobiet i porno zanikł, nie wiedziałem co się ze mną dzieje byłem przerażony, nie dostawałem erekcji na widok kobiety, na widok jej ciała, to było takie frustrujące. Poszedłem do psycholog w szkole która powiedziała że to strach mnie tak przytłacza, że skieruje mną tak kieruję, że boję się reakcji ludzi na to że jestem gejem gdzie to nie była prawda, będąc w tym stanie (Prawdopodobnie HOCD) nigdy nie pomyslalem o reakcji ludzi na moją orientację. Po tej wizycie było mi mega źle, siedząc w szkole na lekcji czuł że mnie ciśnienie, uczucie gorąca i strach przygniata jak siedziałem z samymi chłopakami w klasie, to było tragiczne. Przestałem chodzić do szkoły, apetyt mi zanikł i w 2 tygodnie schudłem 8kg a myśli że mgoe być gejem zaczęły mnie coraz to bardziej przygniatać i powodować strach, gdy dostałem erekcji na lekcji z niewiadomych przyczyn patrząc się na nauczyciela nie czułem żadnego podniecenia, nie czułem totalnie nic związanego z tym że mi się coś podoba, czułem że to takie sztuczne i mega mnie to wystraszyło, nie podobała mi się ta osoba w żadnym stopniu ale jednak coś takiego wystąpiło, czułem się tak źle że wróciłem szybciej do domu. Czas mi jakoś mijał mijał, czasami to wszystko ustępowało, erekcja na widok kobiet wracała i cieszyłem się z tego powodu, ale nagle wszystko się kończyło i znowu czułem się jak w piekle, coraz to nowsze myśli, uczucie sprawdzania się, poszedłem specjalnie na GG żeby sprawdzić się, pisałem tam z facetami bi/homo, wielu z nich kazało mi sprawdzić się oglądajac gejowskie porno czy coś czuję, czułem znowu to uczucie w penisie, dzisiaj sobie to tłumaczę tym że to był strach i stres i objawy sztucznego podniecenia Z HOCD co mnie jakoś podtrzymuje na duchu, wszyscy twierdzili po tym co im pisałem że mam jakieś zaburzenie i to nie jest zmiana orientacji tylko choroba psychiczna, wielu też pisało że jak coś mi się zmieniło to mam to zaakceptować ale nie ma takiej opcji bo nie chce być gejem, nie czuje się taki i co by się nie działo nie pozwolę na zmianę mojej orientacji. Jak już zacząłem myśleć że mi to mija wszystko, że natręctwa przeszły, to nadeszło nowe które meczy mnie do takiego stopnia że nie potrafię normalnie funkcjonować, przyszedł mi nawyk który każe mi patrzeć w przeszłość i się utwierdzać w przekonaniu że jestem Hetero lub homo, do głowy mi przyszła sytuacja o której dawno już zapomniałem a mianowicie gdy byłem młodszy, z 12 13 lat może, sam nie wiem, wtedy zaczynalem oglądać pornografie, interesować się kobietami tak pod względem seksualnym i romantycznym, byłem wtedy mega zakochany w dziewczynie, ciągle się do niej masturbowalem, fantazjowalem, chciałem jej w szkole dotykać mieć z nią po prostu jak najbliższą relację, no i w tamtym momencie był dzień w którym postanowiłem z bratem z czystej ciekawości sprawdzić jak to jest grać jak w filmie porno, po prostu naśladowaliśmy to Co robią w filmach, pamiętam że nie czułem podniecenia wtedy, wiem że to bylo tylko dlatego żeby zaspokoić swoją ciekawość i tak cholernie żałuję że to wtedy zrobiłem że sprawdzałem jak to jest, czuje teraz taki wstret i załamanie bo przekonuje mnie to że jestem gejem, właśnie ta sytuacja mnie na maxa meczy, ciągle coś mnie chce przekonać że jestem gejem ale w głębi serca wiem że to nie jest prawda a to co zrobilem jak byłem młodszy to był idiotyzm i mega tego żałuję, przez ten stan w jakim się znajduje już prawie 3 miesiąc straciłem totalnie uczucia, popęd seksualny do kobiet, nawet objawił mi się jakiś wstręt do nich ck mnie jeszcze bardziej załamuje a jak sprawdzam się czy z facetem byłoby mi lepiej być w zwiazku to nie czuje już odrzucenia czy też obrzydzenia jak wcześniej, jestem totalnie załamany, czytałem też o orientacji egodastycznej i jak to przeczytałem to prawie zemdlałem że Strachu, boję się ciągle o to że coś mi się zmieniło a po przeczytaniu tego bałem się że takie coś mi dolega a w głębi serca wiem ze to nie jest prawda. Prosze niech ktoś powie ze to co się ze mną dzieje to jest HOCD i nic mi się nie zmieniło, miałem tyle myśli samobójczych że jak mi psycholog powie ze jestem gejem to skończę ze sobą, przed oczami czasami mam urywki scen z filmów gay porn co mnie też mega przeraża... Chcę wrócić do stanu w jakim byłem te 3 miesiące temu, chce znowu czuć mega pociąg do kobiet tak jak to było zawsze, dodam też że masturbowalem się nawet do 6 razy dziennie co też podobno może być przyczyną wielu problemów z psychika, tak samo pornografia też była bardzo często przeze mnie oglądana. Proszę o pomoc i utwierdzcie mnie ze jestem zakłopotany w moim HOCD... Pozdrawiam Kasia pierwszego chłopaka miała jeszcze pod koniec gimnazjum. Jeździł na deskorolce, tańczył breka i miał najlepsze ciuchy w szkole. Marzenie każdej jej koleżanki. W liceum była z Witkiem, rok starszy, znał się na literaturze, intelektualista. Bardzo przeżyła, kiedy wyjechał na studia i przestał odbierać telefony. Musiała mieć czas, żeby się pozbierać. Na polonistyce poznała Marię - charyzmatyczną i piękną. Zaprzyjaźniły się. Kasia zwierzała jej się z ran, jakie zostały po Witku. Przyjaciółka słuchała uważnie i z empatią. Mówiła, że z facetami tak już jest, że nigdy nie można na nich liczyć, że to duże dzieci. Kiedyś podczas imprezy zaczęły się całować. Ot, takie wygłupy. Ale te wygłupy powtórzyły się. Kiedyś Kasia poszła do Marii do domu (już na studiach miała własne mieszkanie po babci, w pięknej kamienicy, oryginalnie urządzone), wypiły trochę wina, a potem kochały się. - Maria była jak z innej planety. Ekscytująca, ekscentryczna. Byłam nią zauroczona, a może i zakochana. Seks z kobietą, to zupełnie inne doznanie - delikatniejszy, bardziej wyrafinowany. Bardzo silne przeżycie. Chciałam poeksperymentować, ale w przyszłości mieć męża i dzieci. Odzywała się we mnie moja mieszczańska natura - mówi Kasia. Rodzina jest najważniejsza Z Marią spotkała się jeszcze kilka razy. Z każdym spotkaniem rosło przerażenie Kasi. Jasne stało się, że Maria jest lesbijką, która liczy na związek. Ale Kasia uciekła. Zerwała kontakty. Maria prosiła, żeby chociaż zachowały dobre relacje, żeby od czasu do czasu mogły spotkać się na kawę. Ale Kasia chciała zapomnieć o tym, co się stało i wrócić do normalnego życia. - Sama nie rozumiałam do końca, co się ze mną dzieje. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że jestem lesbijką, że nie założę prawdziwej rodziny. Nie miałam ochoty na jakiś coming aut. Nie czułam się też lesbijką. Myślałam, że Maria zawróciła mi w głowie i tyle, że to minie. Czasami miałam sny erotyczne, w których kochałam się z kobietą. Ale wiadomo, że w snach można na chwilę stać się ptakiem, czy polecieć w kosmos. Może nawet podkochiwałam się w polonistce z liceum, ot, takie dziewczęce fascynacje. Nie przywiązywałam do nich dużej wagi. Dzisiaj wiem, że to był jakiś sygnał z wnętrza mnie samej - mówi Kasia. Radosław Jerzy Utnik, seksuolog zauważa, że około jedna czwarta populacji jest biseksualna. Taka osoba może wybrać, czy chce związać się z kobietą, czy z mężczyzną. Nie jest łatwo jednak powiedzieć sobie, że jestem kimś o innej orientacji niż heteroseksualna. - Kiedy okazuje się, że jesteśmy biseksualni, dziwimy się: skoro byłem w związkach z kobietami, to dlaczego teraz jestem z mężczyzną? To kim ja właściwie jestem? Uruchamiają się mechanizmy obronne, bo chcemy być podobni do większości. A tutaj nagle dowiadujemy się czegoś o sobie, co jest sprzeczne z porządnym obrazem siebie. Często przeżywamy wtedy zaprzeczenie, wyparcie - mówi Radosław Jerzy Utnik. Spełniło się marzenie Marii o rodzinie. Wyszła za maż za mężczyznę starszego od siebie prawie 10 lat, przeciwieństwo Marii - informatyk, solidny i obowiązkowy. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Wybudowali dom, posadzili drzewa, urodził im się syn, a potem dwie córki. Dzieci przychodziły na świat niemal rok po roku. Kasia mogła zająć się domem, bo mąż dobrze zarabiał. Odwiedzali zachwycone wnukami babcie, soboty spędzali w supermarkecie, a na niedzielę piekła sernik. Miała swoją wymarzoną rodzinę jak z obrazka. Ale wtedy w jej życiu znowu pojawiła się Maria. Spotkały się przypadkiem, na uczelni. Kasia chciała wrócić do pracy, poszła po odpis dyplomu. Okazało się, że Maria obroniła doktorat, że została na uczelni. Wymieniły się numerami telefonów. - Słuchałam o pracy na uczelni, wyjazdach i myślałam, jakie ja mam nudne życie. Zatęskniłam za chwilami, kiedy słuchałyśmy muzyki, rozmawiałyśmy o literaturze, za tym dreszczykiem emocji. Zdradzam mojego męża z kobietą. Kocham go, ale w inny sposób niż Marię. Ona ma zupełnie inną rolę do odegrania w moim życiu. Uzupełniają się - mówi Kasia. Czasami tylko Maria napomyka, że chciałaby, aby razem zamieszkały. Jej dzieci lubią ciocię Manię, mąż nie przepada za "koleżanką" ze studiów, bo jest dla niego niemiła, ale też niczego się nie domyśla. Czasami tylko narzeka, że już nie kochają się tak często jak kiedyś. - Czy tę sytuację da się długo pociągnąć? Mam nadzieję, że jak najdłużej, bo nie wyobrażam sobie życia ani bez męża, ani bez kochanki. Żadnego z nich nie chciałabym stracić. Lubię swoje ustabilizowane życie rodzinne i nieco szaleństwa z Marią - mówi Kasia. Byłem z dziewczynami, kocham chłopaka Łukasz ma 29 lat i za sobą dwa poważne związki z dziewczynami, kilka romansów. Pierwszą dziewczynę miał dość późno, bo pod koniec liceum. Byli ze sobą rok. Z drugą spędził cztery lata. Może nawet nie była pięknością, ale za to strasznie fajną osobą. Można było z nią konie kraść, a do tego inteligentna i piekielnie błyskotliwa. Oboje są architektami. Kiedy zamieszkali w Warszawie, objechali rowerami całe miasto, żeby wyłowić ciekawe budynki. - Podróże z nią to była prawdziwa uczta. Mogliśmy godzinami oglądać i analizować zabytki, ale najbardziej kręciła nas architektura współczesna, podglądanie czyichś pomysłów i rozwiązań. Do dziś się lubimy - mówi Łukasz. Tylko, że Malwina coraz bardziej chciała, żeby razem zamieszkali, żeby mieli wspólne życie. A Łukasza nic tak nie przerażało, jak wicie gniazdka. Zawsze powtarzał, że mieszkanie to rzecz intymna i nie ma nic ekscytującego w oglądaniu siebie z rozczochranymi włosami rano, że wspólne mieszkanie może zabić każde uczucie. A on lubi mieć porządek, swoje miejsce i swój czas, nie potrzebuje pytań "o której wrócisz", "gdzie byłeś" i "dlaczego ten kubek nie umyty". Po co? Ale z Maćkiem jest inaczej. Spędzał z nim każdą wolną chwilę, najczęściej u niego. Jeśli gdzieś wychodzili to razem. I sam nie wie, kiedy okazało się, że i tak większość ciuchów ma u niego. Cały czas czegoś jednak brakowało, a to bluzy, a to kosmetyków i coś donosił. Po dwóch miesiącach właściwie się wprowadził. - Pierwszy raz nie miałem wątpliwości co do tego, że chcę z kimś zamieszkać. Szkoda było nam czasu na dojeżdżanie do siebie przez całe miasto. Oboje dużo pracujemy i tak mamy go niewiele dla siebie. Jestem zakochany jak wariat - mówi Łukasz. Na coming aut trzeba mieć odwagę Z orientacją seksualną sprawa wcale nie jest taka prosta, jak nam się wydaje. W z 1948 r. dowiódł tego seksuolog Alfred Kinsey. Do czasu jego badań obowiązywał dwubiegunowy freudowski model: człowiek ma orientację albo homo, albo hetero, a na ich styku znajduje się biseksualizm. Amerykański naukowiec zaproponował model siedmiostopniowej skali (0 - całkowity heteroseksualizm, 1 - heteroseksualizm z lekkimi skłonnościami homoseksualnymi, 2 - biseksualizm z większymi skłonnościami heteroseksualnymi, 3 - biseksualizm, bez przewagi skłonności w żadną ze stron, 4 - biseksualizm z większymi skłonnościami homoseksualnymi, 5 - homoseksualizm z lekkimi skłonnościami heteroseksualnymi, 6 - całkowity homoseksualizm, 7 - aseksualizm). Na jednym końcu jest punkt "homo", a na drugim "hetero", ale większość z nas wcale nie mieści się na krańcach, ale gdzieś bliżej środka. Co najciekawsze, uplasowanie się w którymś z punktów wcale nie jest dane raz na całe życie. Z jednego punktu skali można przechodzić do drugiego. Większość z nas w ciągu swego życia przesunie się o jeden, góra dwa punkty, większe przesunięcia zdarzają się rzadko. Wszystko jest proste, jeśli jesteśmy heteroseksualni, jeśli jednak są znaczące przesunięcia na skali Kisneya, czasami mijają lata zanim sami przed sobą jesteśmy w stanie przyznać się do homo czy biseksualizmu. - Zdarza się, że wiele osób dopiero w życiu dorosłym, po 30. ma odwagę przyznać się do homoseksualizmu. To szczególnie trudne, kiedy pochodzą ze środowiska konserwatywnego, gdzie jest duże potępienie związków ludzi tej samej płci. Niektórzy myślą, jak założę rodzinę to mi przejdzie i wszystko będzie dobrze, a potem okazuję się, że są nieszczęśliwi, bo zmuszają się do życia wbrew istotnym potrzebom; czują, że jest ono nieprawdziwe. Jeżeli żyjemy w wbrew swojej orientacji seksualnej, nie akceptujemy istotnej części swojej tożsamości, co może skończyć się to depresją, a nawet samobójstwem. Ci, którzy mają problemy z określeniem swojej orientacji mogą szukać pomocy u specjalisty - mówi Radosław Jerzy Utnik. Łukasz jest z Maćkiem od roku. Na pytanie jakiej jest orientacji nie do końca umie odpowiedzieć. Zastanawia się nad tym i doszedł do wniosku, że jest jednak homoseksualny. - Zawsze podobali mi się faceci. Pierwszy raz zakochałem się w jeszcze pod koniec podstawówki, w nauczycielu fizyki. Ale zakochiwałem się też w dziewczynach. Kobiety są super, piękne, ciepłe, fajnie ubrane. Jak porównuję te związki, to one były jednak takimi dziewczynami-przyjaciółeczkami, z Maćkiem jest coś więcej. Trzeba jednak mieć dużo odwagi, żeby być z facetem. Nie wiem, jak mam to powiedzieć rodzicom. Ale nie wyobrażam sobie, że mógłbym być z kimkolwiek innym - mówi Łukasz. Witaj na - forum medyczne portalu Możesz tu poszukać porady lekarza, laryngologa, ginegkologa, stomatologa, neurologa, bądź innego specjalisty, porozmawiać o chorobach, lekach, zdrowiu, znaleźdź odpowiednią dietę. Zapraszamy do dyskusji na tematy zdrowia i urody na forum medycznym Seksuolog forum Znajdujesz się w: » Forum » Lekarze i specjaliści » Seksuolog » Nie wiem jakiej jestem orientacji seksualnej Forum ellis (1)Offline2012-05-05 14:13Nie wiem jakiej jestem orientacji seksualnejOd dziecka nie ma zbyt wiele kontaktu z mężczyznami. Mój ojciec od dawna nie mieszka ze mną i matką, która mnie wychowała. Zawsze w domu pełno było kobiet. Mama, babcia, ciocia. Mam dwadzieścia lat i nigdy nie byłam w związku nawet tzw. szczeniackim w czasach liceum. Nie wiem co się czuję w czasie zbliżeń z mężczyzną ale sam fakt, że któryś o mnie zabiega, całuje mnie i uprawia ze mną seks przyprawia mnie o niechęć a nawet obrzydzenie. Zawsze zakochiwałam się w mężczyznach ale to ciało kobiety uwielbiam oglądać i podnieca mnie bardziej niż męskie i to z kobieta bardziej wyobrażam sobie seks. Jest bezpieczniejszy i czułabym się wtedy komfortowo i nie brakowałoby mi spontaniczności i odwagi. Mężczyźni mnie odpychają i nie drażnią mnie ich zaloty. To frustrujące ale nie wiem z czego wynikają te upodobania i nie jestem już pewna swojej orientacji. Czuję się jak odmieniec. Skip to content problem orientacji, chciałabym, ale się boję… problem orientacji, chciałabym, ale się boję… Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6) Hej… To mój pierwszy post, dlatego chciałabym się przywitać. Dużo pomaga mi czytanie tego forum i terapia, w której jestem, dlatego uznałam, że pora poruszyć ważny dla mnie temat stosunku kobiet dda do mężczyzn, tudzież kobiet. Pytanie szczególnie adresuję do kobiet z rodzin dysfunkcyjnych: jak to wyglądało u Was? U mnie problem okazuje się co jakiś czas wybijać… Życie z ojcem alkoholikiem, którego bałam się każdego dnia sprawiło, że bardzo szybko nauczyłam się bać mężczyzn. Ojcowski chłód i brak jakiegokolwiek zainteresowania mną, jako dorastającą dziewczyną sprawiał, że szalenie lgnęłam do niego próbując mu imponować, ale na nic to. Zawsze byłam dla niego – jak matka… Lgnęłam jednak nawet wtedy, kiedy rzucał ochłapem zainteresowania; taki paradoks. Sądzę, że wiele kobiet z rodzin alkoholowych może mieć podobnie jak ja problem w późniejszych relacjach, a przede wszystkim określeniu swojej orientacji, tożsamości, uczeniu się granic, wytyczania innym granic – też seksualnych. Jak sądzicie? Dorastałam z wielkim poczuciem, że nie jestem wartościowa. Miałam koszmarne kompleksy, poczucie odstawania… Szybko weszłam w nastoletnie relacje, przeżyłam stratę mojej pierwszej miłości w tragicznych okolicznościach… Potem kolejne próby relacji, kolejne znajomości… A ja w coraz większym rozdźwięku. Nauczona tego, że rolą kobiety jest być służącą, wpadałam więc w toksynę raz za razem. Okazywało się jednak szybko, że w relacjach z chłopcami nie znajduję spełnienia. Pojawiły się więc kobiety. Wpadłam w ciąg, wir znajomości, skrajnego przeskakiwania. Bo to, co dawały mi emocjonalnie kobiety, to przede wszystkim poczucie emocjonalnego bezpieczeństwa, empatii, wspólnoty nadawania na poziomie emocjonalnym w podobny sposób. W tle szukałam rzecz jasna chłopca dla siebie… Złościłam się, kiedy mężczyzna, z którym postanowiłam się spotykać, był wrażliwy, ciepły… I znów moja dziwna złość wypływała na wierzch, aby tylko to rozwalić, gdy robiło się zbyt blisko…Zupełnie nie umiałam odnaleźć się w relacji z chłopakiem. Poznawałam różnych, mniej lub bardziej fajnych facetów. Często sporo nas łączyło ( pasja, a to było dla mnie ważne i bardzo łączące), niemniej zupełnie nie potrafiłam przełamać bariery bliskości, Dziś z perspektywy czasu widzę, że nie wierzyłam w to, że ja, taka, jaką jestem, zasługuję na mężczyznę, który by mnie kochał i szanował… Musiało tak się stać. To obraz relacji ojca i matki z domu… Szybko więc przekonałam się, że pomimo wielkiego pragnienia bliskości z mężczyzną i próby ośmielania się, nie potrafię poznać innego gościa, jak tylko … tego, z którym nie mogło to wypalić, bo zupełnie rozjeżdżaliśmy się osobowościowo. Nie chcę siebie wywyższać ani umniejszyć komuś z mojej przeszłości, ale sama nie wiem, jak to możliwe, że pakowałam się w relację z mężczyzną, który zupełnie był mi jak kula u nogi (a ja jemu; bo gdy on chciał kobietki na imprezę, ja wolałam czytać). Jednak trwałam w tym, bo czułam, że przecież nie zasługuję na kogoś innego… Co najtrudniejsze do zrozumienia dla mnie, to pragnienie emocji, akceptacji, wchodzenie w relacje z kobietami. Czego tam szukałam? Oto jest pytanie… Fizycznie podobają mi się mężczyźni, ja im też jakoś całkiem, ale przy kobietach czułam swobodę. Nie musiałam być jakaś… Tak sądziłam, co też z czasem okazało się kolejną iluzją zbiedzonego umysłu… Suma jest taka, że najdłuższy związek, to ten z kobietą. Nie byłam w pełni szczęśliwa… Zawsze w relacjach z kobietami (one były zdeklarowane jako osoby nieheteronormatywne, ja nie), czułam brak. Coś, co mnie drenowało psychicznie…Pustkę. Pokręcone to, ale widzę, jak wiele w tym problemie odbija się problemu pochodzenia z domu, gdzie posiadało się pijanego, agresywnego ojca… Ja mam skrajnie niskie poczucie wartości, czuję się wewnętrznie gorsza… Obecnie w pracy czy w kontakcie z mężczyznami często umykam, uciekam wzrokiem… I co dziwne, kiedy wyczuję, że mężczyzna jest uległy…nie jestem zadowolona, czuję, że nie jest męski. Tak, bo męski (dla mojej głowy) to agresor po trzech głębszych… Ech. Taki wzór, ale staram się bardzo to przełamać… Nie ufam mężczyznom, czuję się niepewnie w bliższym kontakcie i nie dziwię się, że mi nie wyszło, bo jak wejść w relację z mężczyzną, kiedy nie ma się wzoru matki i ojca? Jak stworzyć coś zdrowego, gdy nie wiesz, co to oznacza być kochaną? Jak nie wpaść w toksynę? Jak też odnaleźć się w roli kobiety…? Trudne to pytania… Obecnie przyglądam się sobie, innym, obserwuję ludzi. Powiem Wam, że męczy mnie to… Jest we mnie olbrzymia tęsknota do mężczyzny. Czasami myślę, że może jeszcze nie jest zbyt późno by spróbować oswoić się z mężczyznami. Zakolegować się, zaprzyjaźnić… Bardzo chciałabym oswoić się z jakimś mężczyzną (rany, jak to brzmi :D)… Wiem, że fajna ze mnie babka… 😉 Ale albo się bronię i bez kija nie podchodź albo wpadam w uległość i służbę uzależnionemu… (obecnie to już i z kobietami zaliczyłam taką wtopę współzależnej relacji) No dobrze, więc jak to jest u Was? A może w odbiciu – mężczyzna dda i problem z orientacją / kobietami? Z chęcią porozmawiam. Ech. Nie jest mi dobrze tak, jak żyję. Ten temat został zmodyfikowany , 1 tydzień temu przez Witaj🙂 Co do związków jednopłciowych, podobno działa to tak, że pojawiają się w nich inne niż w relacjach hetero płaszczyzny porozumienia. Natomiast mechanizmy związku pozostają te same, więc gdy ktoś ma problem z „podkładaniem się” partnerowi, zmiana orientacji raczej nie rozwiąże problemu… Co do facetów uległych i miękkich, wybacz im, proszę, w ich życiu często zabrakło ojców, byli wychowywani przez dominujące matki. Stąd te postawy. Cześć z tych mężczyzn to przypadki niereformowalne, czyli na zawsze tacy zostaną. Inni, po zaspokojeniu ich potrzeby czułości i nabraniu poczucia bezpieczeństwa pokazują swoje prawdziwsze oblicze. Trzeba im tylko dać czas… Gdy taki facet wie, że nie odejdziesz, może się zdenerwować lub zakląć, albo postawić na swoim – jeśli to odpowiada Twojej definicji męskości. A wtedy i wilk syty, i owca cała, bo nie masz w domu ani totalnego chama i brutala, ani totalnego mięczaka. Wielu mężczyzn jest gdzieś po środku, między tymi skrajnościami. Może wielu więcej niż myślisz 🙂 W kwestii oswajania się, myślę, że to bardzo dobry pomysł 🙂 Możesz w tym celu nawiązywać drobne kontakty z braćmi, kuzynami, kolegami z pracy lub szkoły. I to powinno pomóc Ci oswoić swój lęk przed płcią przeciwną. To ciekawe, ale mam wdrukowany podobny kod spoglądania na facetów, z tym, że: kiedy wyczuję, że mężczyzna jest uległy… czuję, że nie jest męski i jestem zadowolony, bo mi nie zagraża. Nie muszę się go bać. Tak, bo męski (dla mojej głowy) to agresor (jak ojciec). Oczywiście zmieniam ten kod. Sam wciąż (i z trudem) godzę się na to, że jestem właśnie takim „miękkim” facetem, który stara się udawać twardego. Wciąż też z zaskoczeniem obserwuję jak twardziele (którzy w pierwszej chwili budzą mój strach) łatwo miękną, ulegają lekowi, gubią się. Trzeba zmieniać te kody. Hej, @ 🙂 Co do tego, że wiele kobiet z rodzin dysfunkcyjnych może mieć trudności w relacjach ze względu na środowisko, w którym się wychowywały, nic nowego nie odkryję tą odpowiedzią, ale tak, niestety, ale tak jest, sama do tej pory mierzę się z trudnościami relacyjnymi takimi jak lęk przed bliskością czy wstręt do dotyku (najgorszy dla mnie jest dotyk człowieka, od którego czuję alkohol, po prostu nie mogę tego znieść). Wszystkie moje dotychczasowe relacje romantyczne (które nie były oficjalnymi związkami, gdyby nazwać je związkiem chyba bym dostała zawału na miejscu!) były z osobami, które zwyczajnie nie były dla mnie dobre, znajomości bardzo mnie wykańczały, a im bardziej ktoś mną miotał, nie chciał mnie, nie szanował, tym bardziej ja w to wchodziłam. Kiedy teraz poznaję osobę stabilną, która okazuje zainteresowanie mam ochotę zebrać manatki i uciekać najdalej jak się da! Rozumiem już swoje mechanizmy, zauważam je i mogę się nawet pochwalić moim ostatnim sukcesem…zatrzymałam impuls wejścia w relację z facetem, który ewidentnie nie chciał się zaangażować, szukał kogoś, kto wypełni mu lukę w kalendarzu, kogoś dla rozrywki, oczywiście w pierwszej chwili na ten jego brak jasnej chęci zaangażowania odpowiedziałam entuzjastycznie, ale świadomie powstrzymałam się od wejścia w relację, która skończyłaby się cierpieniem, za to mierzę się z lękiem w relacji z inną osobą, która jest mocno zaangażowana (nie uciekłam widząc to zaangażowanie!).Wciąż pracuję nad bliskością w terapii, dziś na sesji wypłakałam wiadro łez, bo uświadomiłam sobie jak dużym problemem jest dla mnie dotyk właśnie, co prawda pozwalam się dotknąć, ale za każdym razem robię to wbrew sobie, moje ciało po prostu zastyga kiedy czuję ciepło drugiej osoby…Ciężko mi z tym, że z tej rodzinnej traumy leczę się już tyle lat, wiem ile już za mną i robię postępy, małe rzeczy (jak chociażby pójście na randkę i nazwanie tego randką, z której może coś wyjść!) są moimi Everestami, stale wspinam się na kolejne, ale w pełni rozumiem twoje zmęczenie tym jak się czujesz, ja też jestem zmęczona tą pracą, jest mi zwyczajnie ciężko, że tyle to trwa i momentami wydaje się nie do zniesienia. Wysyłam Ci dużo siły i ciepła, dbaj o siebie 🙂 PS Zgodzę się z @Jakubek , takie automatyczne kody relacyjne warto zmieniać! 🙂 Hej, Pod wieloma poruszonymi przez Ciebie problemami mogę się śmiało podpisać. Jedynie może oprócz wchodzenia w bliskie relacje z kobietami. Owszem zawsze miałam więcej koleżanek, przyjaciółek niż męskich przyjaciół, bo się ich po prostu bałam – dosłownie – ku zdziwieniu mojej rodziny (choć o dziwo to się ostatnio zmienia w drugą stronę bo jakoś teraz lepiej dogaduje mi się z facetami – w końcu (!) często jestem ich powierniczką, doradcą. Kobiece przyjaźnie dla odmiany teraz właśnie zaczęły mnie irytować. Ich pojmowanie świata. Lubię rozmowy z facetami i ich proste, bezproblemowe schematyczne myślenie. Wcześniej uciekałam przed jakimkolwiek posądzeniem mnie o jakąś relację bliższą z kolegą, potrafiłam nawet zwykłą znajomość z pracy zmierzającą w takim kierunku usadzić już w zarodku swym chłodem. Teraz jednak tym razem uciekam bo oni z kolei chcą zbyt szybko przejść do etapu dalej. Może trafiam też na takich, którzy sami mają problemy ze zrozumieniem swej emocjonalności i oczekują od związku czegoś innego niż ja. Tak z perspektywy czasu myślę, że u mnie winna była też postawa Mamy. Oprócz nieangażującego się nieobecnego ojca miałam nadmiernie kontrolującą matkę i również nie traktującej poważnie problemów nastolatki wyśmiewającą pierwsze nieśmiałe wzmianki o chłopakach. To wszystko wyrobiło we mnie poczucie, że relacje damsko męskie są jakieś złe, prowadzące do kłopotów i nie warto się na nich skupiać, bo tylko się cierpi. Zwłaszcza przez ludzi z zewnątrz. Więc początkowo skupiłam się na zdobywaniu pracy i samodzielności w życiu, mimo wszystko nie stałam się samotną osobą usilnie czepiającą się kogoś by był. Wręcz przeciwnie, ja całe życie uciekałam od bliskości. Nie odczuwałam jej braku, a raczej był on tłumiony przez moje potwornie niskie poczucie własnej wartości jako człowieka i jako kobiety. Zmieniło się to jednak. Teraz szukam tej bliskości. Natomiast relacje z kobietami zawsze miałam w takim zwykłym znaczeniu. Związku z kobietą nie próbowałam i nie pociągało mnie to nigdy. Pociągają mnie mężczyźni i wcześniej też tak było – po prostu zostało to na jakimś etapie przez różne sytuacje stłumione. Więc wcześniej wolałam po prostu być sama, pomimo usilnych prób swatania mnie albo podsuwania wolnych znajomych – czułam się jakbym opcję poczucia bliskości do facetów miała wyłączoną (to była moja skorupa – obrona). Dziś tłumaczę to sobie tak – że po prostu czułam wtedy się nieatrakcyjna jako kobieta – przez ignorowanie przez ojca, albo wręcz szydzenie przez niego ze mnie w wieku dorastania oraz kpienie ze mnie przez kolegów. Dziś jako trochę starsza myślę, że to po prostu mogły być ich tzw końskie zaloty w wielu przypadkach – ale przez ubogie relacje z ojcem nie rozumiałam męskiej psychiki i nie umiałam rozgraniczyć kiedy byli po prostu chamscy i trzeba było im odpłacić liściem 🙂 a kiedy po prostu nieumiejętnie próbowali zaczepić koleżankę pod innym kątem. Nie miałam też starszych krewnych męskiej płci, którzy wyjaśnili by mi takie kwestie. Przez to wszystko czułam, że nie mam po co próbować bliższych relacji z chłopakami bo nie mam im nic do zaoferowania jako dziewczyna. Z biednego domu, nieatrakcyjnie ubrana bo nigdy nie było kasy, a jak była to krytykowanie wyglądu również przez Matkę która nie umiała być przyjaciółką nastolatki, zrozumieć jej zachowania tylko wymuszała pewne zachowania. Tłumienie budowania swej indywidualności było u mnie w domu na porządku dziennym. Jak w takich realiach rozwinąć się jako kobieta? Więc wzrastałam w swych blokadach i zahamowaniach. Rodzina miała ze mnie ubaw widząc strach w oczach przed spotkaniem obcego faceta, ale nikt nie wpadł na to by posłać do psychologa a sama też nie sądziłam, że to się kwalifikuje do takiej wizyty. po prostu znów czułam się winna, nie taka jak trzeba, wolałam zatem być przezroczysta. Z resztą świat i tak kręcił się wokół problemów z ojcem. Więc co tam moje problemy. Słyszałam w kółko od Mamy, że ona w moim wieku miała gorzej itd….I że tylko ona jest w tym wszystkim ofiarą. Tak więc jeśli chodzi o mężczyzn to jakbyś opisywała moje życie. M. in strach, nieufność podejrzliwość wobec tych miłych – schemat – coś tu nie gra – ucieczka. Dodam tylko, że oprócz tego, że w domu oprócz ojca alkoholika, będącego niedostępnym emocjonalnie, była nadmiernie kontrolująca, krytykująca i wyśmiewające takie drażliwe tematy jak miłość między kobietą a mężczyzną Matka. Zatem mieszanka: ojciec nie dostrzegający dorastającej córki – brak zapewnienia akceptacji jako mężczyzna – kobiecej tożsamości w połączeniu z szykanowaniem w szkole przez kolegów w chamskich wyzwiskach zupełnie za nic ot tak bo byłam tzw. osobą do bicia (trafiłam do grupy później więc się na mnie początkowo wyżywano) w grupie – zrobiła swoje. Wtedy zupełnie nie potrafiłam się bronić. A nikt z rodziny czy otoczenia nie powiedział że mogę, nie obronił. I tak wzrastałam w poczuciu że jestem nikim i niczego wielkiego nie mogę od życia oczekiwać. Dodatkowo w domu porównywana non stop do starszej siostry stawianej za wzór nie do doścignięcia przeze mnie bo cokolwiek robiłam dla zbyt wymagającej matki i tak było to mało. Tak to wtedy widziałam. Nastawiłam się na przetrwanie a nie na szukanie bliskości. Ale minął czas odkąd z nimi nie mieszkam i odbudowałam swą tożsamość. Która nagle jest doceniana. Mam grono przyjaciół. Spotykam się z facetami. Podobnie jak Ty ciągnie mnie do tych złych lub podświadomie sama ich przyciągam bo po prostu z nimi umiem się dogadać. I co mi z tej wiedzy, że schemat kobiet dda jest taki a nie inny? Wiem to ale sama nie umiem go przełamać :/ Póki co. Ale na pocieszenie – może to coś Ci pomoże – nie wiem ile masz lat, ale nie ma to chyba znaczenia (co było poruszane w pozostałych wątkach) niewykluczone, że i u Ciebie nastąpi w pewnym momencie jakiś przełom. U mnie tak było. Nie wiem kiedy właściwie. Chyba wtedy gdy uświadomiłam sobie, że nie jestem nikim, tylko kobietą, mogącą się podobać komuś, ale nie muszę wszystkim. I to ja decyduję teraz z kim się chcę spotykać a z kim nie muszę. Czego ja oczekuję od dobrego wg mnie związku, czy relacji, a na co np się nie zgodzę i mówię o tym bez ogródek komuś z kim się np spotykam, również staram się słuchać czego chce on. Jednak jeszcze trochę pracy przede mną bym nie bała się tych „dobrych”. I bym sama umiała zaoferować im swą dobrą stronę, a nie podświadomie sabotować kolejną znajomość. Wierzę, że mi się to uda. Że to kwestia czasu. Nie wiadomo jakiego, ale jednak. Czego i Tobie życzę 🙂 Ta odpowiedź została zmodyfikowana temu przez Mary Yellan. @ „No dobrze, więc jak to jest u Was? A może w odbiciu – mężczyzna dda i problem z orientacją / kobietami? Z chęcią porozmawiam.” Cześć Za czasów młodości miałem poczucie niższości w stosunku dziewczyn i nie potrafiłem zrozumieć, że przez jakąkolwiek dziewczynę mogę być chciany i każde zainteresowanie dziewczyny odrzucałem z powodu nieumiejętności okazywania też zainteresowania. Dla mnie kobieta była bytem idealnym. Miałem poczucie, że choćbym nie wiem jak był świetny, to i tak nie jestem godny dziewczyny i w zarodku ucinałem relację. Takie coś może też się przerodzić w odwrotność, czyli w poczucie, że żadna kobieta nie jest mnie godna. I jak najbardziej z powodu tych zaburzeń, w człowieku może zaburzyć się orientacja seksualna i nakierować na tę samą płeć, zwłaszcza jeżeli wcześnie zostanie rozbudzony popęd seksualny, albo pojawi się nerwica natręctw związana z seksem. Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6) Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.

nie wiem jakiej jestem orientacji